Pierwsza dawka immunoterapii


Choroba / piątek, 3 maj 2019

Kolejny wyjazd, 11 kwietnia 2019r, znowu wiązał się z lekkim niepokojem. Jak mój organizm zareaguje na na nowy inwazyjny lek ?

Wchodząc do szpitala już czuliśmy się bardziej pewni, znaliśmy mniej więcej rozmieszczenie, gdzie co się znajduje. Mieliśmy najpierw zrobić tomografię głowy a później przyjąć się na oddział. Jak zawsze każda tomografia jest dla mnie stresem ponieważ moja klaustrofobia nie zmniejszyła się pomimo tylu już wykonanych badań. Na szczęście tym razem poszło szybciutko, tomografia trwała ok 10min.

Aby przyjąć się na oddział trzeba było przejść jeszcze sporą drogą, od kolejki do kolejki. Wreszcie znaleźliśmy się na oddziale i oczekiwaliśmy na spotkanie z panią doktor. Zanim podano mi lek miałam spotkanie z panią pielęgniarka, która miała za zadanie uświadomić mnie na czym będzie polegać mój proces leczenia, jakie są plusy i minusy oraz odpowiedzieć na wszystkie moje pytania. Dostałam kolejną ulotkę na temat leku jaki będzie mi podany oraz jakie są możliwe skutki uboczne i co robić gdy się one pokażą. Następnie miałam spotkanie z panią doktor prowadzącą i ona miała tyle czasu ile potrzebowałam aby na spokojnie przeanalizować moje obawy i pytania. Zostałam bardzo mile i wyczerpująco obsłużona, nie było pospiechu ani zdawkowości.

Pani doktor znając moją długą i dość nietypową historię stwierdziła, że będzie chciała o moim przypadku opowiedzieć na europejskim spotkaniu lekarzy aby przestrzec oraz uświadomić jak wygląda system leczenia w Polsce. Jak sprzeczne są informacje oraz jak lekarze są niedoinformowania a na siłę chcą na swój sposób leczyć chorych.

Zaczęłam się stresować pierwszą kroplówką ponieważ pani doktor uczuliła mnie, że gdyby cokolwiek się ze mną działo to muszę kroplówkę zatrzymać i zawołać lekarza. Z takich najczęściej spotykanych objawów mogło być np. uderzenie gorąca lub dreszcze, kołatanie serca, ból głowy itp. Musiałam skupić się przez te 30 min podawania leku czy aby nic nie odczuwam. A mając taką świadomość to często ma się złudne wrażenie, że coś się dzieje.
Na szczęście kroplówka zeszła bez problemu a ja nic nie odczuwałam.
Mogłam spokojnie zdjąć welflon, poprosić o wypis ze szpitala i jechać do domu.

na zdjęciu widoczny guz pod szyją

Tym razem nasz pobyt był nieco dłuższy bo ze szpitala wyszliśmy ok 14.00. Pojechaliśmy na miasto coś zjeść i czekał nas znów długi i żmudny powrót do domu, który trwa ok 4-5 godzin.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *