Wyjechaliśmy z bratem o 2.oo w nocy, byliśmy pierwsi pod szpitalem w Warszawie a dokładnie pod Kliniką Nowotworów Tkanek Miękkich, Kości i Czerniaków (KNTMKiC). Jak tylko szpital został otworzony zaczęliśmy rozglądać się gdzie się udać ponieważ szpital jest ogromny a rejestracji bardzo wiele. Więc nie wiedzieliśmy od czego zacząć. Po obejściu wreszcie trafiliśmy do właściwej rejestracji, kolejki jeszcze były bardzo małe więc poszło bardzo sprawnie.
Zostałam zarejstrowana do pani doktor. Było przed godziną 8.00 więc ni było jeszcze wiele osób. W między czasie dowiedzieliśmy się od innych, że pani doktor różnie przychodzi do gabinetu, nawet 1,5 -2 godz później, kolejka zrobiła się już długa. Niektórzy mówili, że czasami trzeba czekać nawet do 15.00 aby zostać przyjętym. Trochę miny nam zrzedły ale nic nam innego nie pozostało. Przyszła pani doktor i ku naszemu zdziwieniu wezwała nas jako pierwszych. Poświęciła nam sporo czasu, ok 45min. Wysłuchała wszystkiego, przeanalizowała wszystkie wyniki. Oczekiwanie na jakąkolwiek informacje co dalej ze mną było bardzo stresujące. Myśli tysiące, może operacja, może chemia, może radioterapia, może jeszcze coś innego, może moja sytuacja już jest bardzo zaawansowana i już beznadziejna, co mnie czeka…. Pani doktor dokładnie obejrzała moje ciało z guzami i zaczęła mówić :
- po pierwsze to wiemy skąd pani ma czerniaka – ze skóry ponieważ o tym mówią badania, które już dawno miałam robione zaraz po operacji, miałam mutacje BRAV dodatnią więc świadczy o tym, że czerniak jest ze skóry a nie ze śluzówki. Nie musimy więc szukać źródła, które usilnie mieliśmy szukać w Rzeszowie.
- po drugie, nie będziemy wycinać żadnych guzów ani pieprzyków ponieważ trzeba wreszcie wdrożyć leczenie. Pani doktor od razu zaproponowała mi zdrożenie immunoterapii już na drugi dzień.
- po trzecie wiemy, że skoro 15 lat temu miałam na policzku czarną narośl to mógł to być czerniak, który zanikł. Odezwał się po latach i uderzył w najbliższy ośrodek czyli głowę.
Dostałam krótkie i zwięzłe ulotki, które przedstawiały na czym polegać będzie moje leczenie. Pani doktor była w szoku, że rok minął a nikt jeszcze do tej pory nie zaczął mnie leczyć oraz to, że w Brzozowie lekarz nie podał mi immunoterapii w czasie gdy było podejrzenie drugiego guza w głowie. Było to wskazaniem do leczenia i a nie przeciwskazaniem. Stwierdziła, że do tej pory leczona byłam obrazowo 🙂 i mam duże szczęście, że do tej pory nic poważniejszego się nie wydarzyło. Dowiedziałam się również, że często pacjenci po podaniu już pierwszej dawki zauważają zmiany tzn zanikanie guzów.
Opowiadałam pani doktor o tym, że guzy wyskakiwały mi od pól roku ale zanikały, bo do dnia dzisiejszego pewnie ich by się już uzbierało ze 20 a na dzień dzisiejszy zostało ich zaledwie 4, 2 duże i dwa małe. Pani doktor stwierdziła, że jest to nie spotykane, że tak organizm zwalczał sam chorobę, czyli świadczy to o bardzo silnym organizmie.
Ogólnie rzecz biorąc w ciągu 45 min dowiedziałam się wszystkiego o swojej chorobie. Skąd jest, jaka jest moja sytuacja na teraz i co mnie czeka. Zgodziliśmy się, że przyjedziemy na pierwszą dawkę za dwa dni. Miałam jeszcze zrobić badania i mogliśmy jechać do domu.
Wyszliśmy ze szpitala z ulgą. Jest nadzieja na wyzdrowienie. Wiem, że jestem w najlepszych rękach !
Postanowiliśmy udać się do centrum miasta zobaczyć Pałac Kultury. Było jednak tak zimno, że zrobiliśmy sobie tylko szybkie fotki przy nim i mieliśmy wracać do domu. wsiedliśmy do samochodu, było ok 12.00 więc poddałam pomysł aby po drodze odwiedzić moją przyjaciółkę z Radomia, Gosię, nie widziałyśmy się z 10 lat od zakończenia studiów. Tak też zrobiliśmy 🙂
Wpadliśmy z nienacka na kawę, posiedzieliśmy z 1,5 godz bo droga była jeszcze przed nami. Tematów było 1000 ale zostawiłyśmy sobie ich trochę na kolejne spotkania. Wróciliśmy do domu planując już kolejny wyjazd.