Gronkowiec skórny


Choroba / wtorek, 12 luty 2019

Od trzech miesięcy zaczęły mi się systematycznie pojawiać podskórne bolące guzy, które po kilku dniach zanikały. Miejsce robiło się czerwone lub nawet sine jak obite. Bolały one jakby jakaś choroba miała się zbliżać. Cały czas miałam nadzieje, że to szybko się skończy. Niestety, pojawiało się ich coraz więcej i częściej. Wyskakiwały wszędzie, na kręgosłupie, na ramieniu, w piersi, na twarzy, na plecach, na rekach. Postanowiłam wybrać się z problemem do lekarza rodzinnego. Tak się złożyło, że akurat moja pani doktor była chora więc zmuszona byłam pójść do jednego lekarza, który w ten dzień przyjmował.

Po przedstawieniu mu sytuacji lekarz stwierdził, że jest to bark odporności i nic mi nie może przypisać na to ponieważ nie wie jak będę się w przyszłości leczyć a leki się wykluczają. Co za durne myślenie tego lekarza !!!! Przecież problem dotyczy mnie teraz a nie zażywam jeszcze żadnych leków, to dlaczego mam się nie leczyć ? Nie wspomagać organizmu ???? Poprosiłam doktora o zwolnienie lekarskie – bardzo mocno się zdziwił, że o to proszę… przecież dobrze wyglądam, logicznie mówię, po co ???? Boże !!! Trzeba przyjść ledwo żywym, nieumalowanym, słabo ubranym i udawać, że mi coś jest żeby dostać zwolnienie lekarskie. Ja nie jestem chora na grypę ! Dla tego lekarza czerniak złośliwy jest lekką chorobą…. Osoba ma mieć siłę do pracy !

Nadmienię, że jest to ten sam lekarz, który przyjmował mnie podczas mojej ciąży i gdy udałam się do niego z objawami guza na mózgu ( wymioty, omdlenia, utrata wzroku, ciśnienie w głowie) – lekarz wtedy wpadł w śmiech, zadając mi pytanie „i co? Przestraszyła się Pani ?? :)”

Na koniec wyprosiłam o wypisanie mi jakiegoś leku na wzmocnienie, dostałam jakiś lek bez recepty. Zostałam odesłana z kwitkiem. Poprosiłam lekarza o wpisanie do kartoteki tych moich objawów. Lekarz powiedział mi krótko, nie ma sensu tego wpisywać, jak będzie Pani chciała dostać rentę to i tak Pani ją dostanie, choć wielokrotne ludzie idą do sądu o to się starać i nie jest łatwo. Co za skończony idiota !!!!!
Przepraszam wszystkich czytających za te wykrzykniki ale same mi się tu wpisują bo aż takie emocje mną szargają pisząc to.

Takich mamy lekarzy pierwszego kontaktu w Polsce. Sami idziemy na zagładę.

Stwierdziłam, że musze udać się do innego lekarza a najlepiej dermatologa ponieważ idąc od razu do lekarza onkologa znowu usłyszę jakieś niesprawdzone przypuszczenia nowotworowe. Bo oni wszystko juz potem sprowadzają do jednego.

W poniedziałek, 11 lutego 2019r, poszłam na prywatną wizytę do lekarza dermatologa, który na wejściu, jedynie zerkając na moja skórę okiem, stwierdził, że to jest gronkowiec. Od razu podał mi odpowiednią dawkę antybiotyku i stwierdził, że po jeszcze jednym zastrzyku problemu się pozbędę.
Oprócz tego dostałam witaminę C dożylnie, którą zaraz po operacji również brałam regularnie. Na pewno jej działanie bardzo wzmocniło mój organizm. Wczoraj czytałam artykuł lekarza Huberta Czerniaka, który mówił, że ogromne niedobory w organizmie witaminy D3 i C są główną przyczyną nowotworów – tak tez mogło być w mojej sytuacji.

Kiedy prosiłam, tego magika, lekarza rodzinnego o skierowanie na badania poziomu witamin w organizmie, również go nie dostałam, jeszcze podczas ciąży i moich dziwnych dolegliwości. Dopiero po zrobieniu ich prywatnie za ok 500zł dowiedziałam się jakie niedobory miałam, a o witaminie D3 nie wspomnę.

Po co nam ci lekarze rodzinni ? Oni tylko usypiają czujność pacjentów, a jakby co to pod niczym się nie podpiszą.

Moje przemyślenia na dzień dzisiejszy są takie.Jest diagnoza – rak – działaj sam, ufaj głównie sobie a lekarzom patrz na ręce.
Jedynie sami, w pierwszym stadium choroby, bardzo możemy sobie pomóc głównie żywieniem, dietą, psychiką, zdrowym trybem życia i bez stresu.
Nie możemy powierzać swojego życia bezgranicznie lekarzom, trzeba trochę pomyśleć i walczyć o swoje. Nie trzymać się się opinii jednego lekarza.
Gdybym ja posłuchała mojego lekarza prowadzącego, onkologa, to wylądowałabym na stole operacyjnym, otworzono by mi czaszkę i okazałoby się , że nie ma co operować a skutki tej operacji mogłyby być takie, że mogłam być kaleką do końca życia. Chorzy powinni konsultować takie decyzje z kilkoma lekarzami. Powinny zbierać się konsylia ale w rzeczywistości tak to nie działa. A decyzja zawsze pozostaje choremu i to on odpowiada za wszystko i na wszystko musi się zgodzić.

W moim przypadku zanim cokolwiek zdecydowałam jeździłam od lekarza do lekarza, pomiędzy Brzozowem a Rzeszowem, między onkologami a moim chirurgiem i byłam łącznikiem informacji co kto powiedział. W ten sposób odbywało się moje prywatne konsylium, w którym brałam udział 🙂 ale wiedziałam na czym stoję i komu mogę zaufać. Nie wolno powierzyć się całkowicie lekarzowi, dla niego jesteśmy tylko kolejnym chorym, który może przeżyje a może nie- komu na tym zależy ?

Pomoc wszystkich z zewnątrz również jest bardzo ważna, wszystkich tych, którzy od razu działają a nie patrzą tylko kiedy nastąpi twój koniec. Wsparcie w chorobie jest bardzo ważne, każdego rodzaju, psychiczne, fizyczne, modlitewne, finansowe – każde, nawet niby takie drobne jak przekazanie choremu gotowych produktów typu swoje przetwory czy gotowe soki.

Osobiście doświadczyłam bardzo wiele pomocy od wielu osób nawet mi nie znanych i wszystkim im bardzo bym chciała podziękować.

Nawet zostałam obdarzona darmową sesją rodzinną przez koleżankę ! Kto w chorobie by o tym pomyślał… a tutaj ta sytuacja bardzo pozytywnie na mnie wpłynęła, dodała siły, chęci do życia. Był to dla mnie bardzo przyjemny gest z jej i mojej siostry strony. Zdjęcia rodzinne załączone w tym blogu zrobione są w tym okresie pooperacyjnym przez nią właśnie – Liryka Subtelna Fotografia – Roksana Głowińska. Każdy przyjazny gest w stronę chorego daje mu siłę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *