Powrót do domu


Choroba / poniedziałek, 31 grudzień 2018

28 czerwca 2018r. wypuszczono mnie ze szpitala. Powrót do domu był trudny ponieważ ze szpitala, gdzie miałam wszystko podane i nie miałam nic innego na głowie prócz siebie i powrotu do zdrowia, musiałam wkroczyć znów w obowiązki związane z domem i dziećmi w tym z nowonarodzonym Maleństwem. Bandaż na głowie i gojąca się rana dawała we znaki.

WŁOSY
Pozostał kołtun włosów, który miałam nadzieje, że kiedyś rozplatamy bo miałam wcześniej długie włosy, które bardzo długo zapuszczałam, były wreszcie długości do której dążyłam – niestety – mąż Grzegorz, siostra Magda i sąsiadka Agnieszka nie zdołali wiele nic z nimi zrobić. W życiu nikt by tak tych włosów nie zawiązał jak były one poplątane i sklejone po operacji. Dłużej nad nimi codziennie siedział mąż Grzegorz bo wiedział jak zależy mi na nich 🙂 na ile mógł to włos po włosie wyciągał z tego kołtunu. Na koniec odpadł tylko motek sklejonych razem włosów. Po miesiącu doszłam do wniosku, że muszę je ściąć ponieważ miałam pól głowy z tyłu długich a pól głowy zgolonych na zapałkę. Pomimo tego i tak chirurg tak je zgolił, że część włosów z góry mogłam zaczesać na tą stronę zgoloną tak aby praktycznie nie było nic widać. Ale i tak różnicę w długości z tyłu było ewidentnie widać, jedynie czesząc się na kucyk mogłam coś więcej ukryć. Uratowanie włosów na głowie mogłam zawdzięczać mamie, ponieważ chirurg miał zamiar zupełnie zgolić mi cała głowę. Może nie jest to tak istotne dla kogoś, kogo to nie dotyczy, bo zdrowie jest najważniejsze ale mając tego świadomość nie chce się tego doświadczyć. Bałabym się reakcji dzieci na nową mamę oraz własnego samopoczucia. Pracuję wśród ludzi i jednak wizerunek jest w dzisiejszym świecie bardzo ważny, tym bardziej mając salon ślubny, każdy chciałby być obsługiwany w ładnym miejscu i przez ładną panią. Na pewno ten fakt również negatywnie wpłynąłby na moją samoocenę i dobre samopoczucie. Włosy odrosną ale ile trzeba czekać aby były dość długie, przynajmniej za ucho ? Na pewno nie miesiąc ani rok – dłużej.

cof

RANA NA GŁOWIE
Opatrunki niestety zaczęły przesiąkać w kolejne dni i musiałam jeździć do szpitala na obserwację ponieważ płyn rdzeniowo-mózgowy wydostawał się na zewnątrz. Dzięki znowu czujności siostry i jej pomocy byłyśmy ze 3 razy na SORze na zakładaniu kolejnych szwów. Zawsze bałam się takich rzeczy jak zakładanie i ściąganie szwów, trzeba było to niestety przejść choć tak jak mówią „nie taki diabeł straszny jak go malują”. Wyobraźnia zawsze jest bujna i wyolbrzymia wszystko i niestety to rodzi niepotrzebne lęki. Zawsze patrząc na ludzi po operacji byłam pełna podziwu dla nich jak oni to przeszli i jak przechodzą czas po operacji. Nie było tak źle 🙂 Operacji się nie pamięta ani nie czuje a czas po operacji wspomagany jest kroplówkami więc pomijając osłabienie organizmu nie odczuwa się bólu, przynajmniej ja tak miałam. Patrząc na siebie w lustrze można się nie poznać ale nie patrząc to wydaje się jakby nic się nie stało. Dlatego osoby odwiedzające bardziej przeżywały moją sytuację niż ja sama. Czułam się dobrze i to było dla mnie najważniejsze. Po jakimś czasie szwy zostały zupełnie usunięte a rana zagoiła się i kości czaszki się zrosły. Niesamowity jest nasz organizm jak potrafi się regenerować po tak poważnych ingerencjach. Głowa jest szczególną częścią ciała odpowiadającą za wszystko. Ma prawdę udało mi się wyjść bez szwanku po tym wszystkim.

Mając teraz trochę więcej czasu dla siebie postanowiłam obejrzeć jakiś film. Podczas szukania natrafiłam na film „Karol, który został Papieżem”, stwierdziłam, że ja go w ogóle nie widziałam choć tak głośno o nim było to ja przeoczyłam go. Postanowiłam go obejrzeć. Jakie było moje zdziwienie jak w filmie była historia przyjaciółki Karola, bardzo podobna do mojej. Dziewczyna wychodzi za mąż ma dwójkę dzieci i rodzi kolejne. Podczas pobytu w szpitalu okazuje się, że posiada ona nowotwór płuc. Rodzi dziecko będąc nieświadoma swojej choroby ponieważ lekarz przekazuje te informacje mężowi a on zachowuje to dla siebie. Wie, że żonie pozostaje tylko trzy miesiące życia i nie chce aby z tą myślą spędziła ostatnie dni. Bardzo gorliwie się modli i powierza losy żony Bogu poprzez wstawiennictwo Ojca Pio. Po jakimś czasie, po wykonaniu kolejnych badań okazuje się, że dziewczyna jest zupełnie zdrowa bo badania nic nie wykazały. Ten film był dla mnie dużą otuchą i nadzieją a wręcz pewnością, że i ja z tego wyjdę obronną ręką dzięki pomocy z góry. To nie był przypadek, że w tym czasie coś natchnęło mnie do obejrzenia tego filmu.

PRACA
Będąc po operacji i znając diagnozę usłyszałam, że muszę rzucić pracę, wziąść sobie niańkę do dzieci i zająć się sobą, swoim zdrowieniem. Tak to jest prawda, najlepiej by tak było zrobić ale nie w moim przypadku. Zawsze miałam dużo na głowie, byłam w ciągłym ruchu, w centrum wszystkiego, lubiłam jak coś cię działo a teraz miałabym siąść i patrzeć w ścianę ? To nie dla mnie. Zaczęłam normalnie jak do tej pory funkcjonować w domu i w pracy choć przy dużej pomocy męża. Grzegorz pomagał mi przy dzieciach tzn, przebierać dzieci, stawać do nich w nocy, kąpać wszystkich po kolei a do tego w kuchni nawet najdrobniejsze rzeczy jak załadowanie zmywarki czy jej opróżnienie. Nie mogłam za bardzo schylać głowy w dół więc musiałam się odciąć od takich obowiązków. I tak powoli z dnia na dzień dochodziłam do siebie.

Musiałam też zacząć obsługiwać klientki, które umawiały się na przymiarki na kolejne zaplanowane śluby więc musiałam znów usiąść do maszyny. Dzięki pracy nie myślałam o chorobie a wręcz ona dodawała mi skrzydeł i motywowała do życia. Spotkania z dziewczynami to miły czas bo praca ta jest wyjątkowo pozytywna. Wiedząc, że rozwijam firmę rozwijam siebie, daje sobie siłę i chęć do życia. Nie mogłam zaprzepaścić tego do czego doszłam, zostawiając to wszystko wpadłabym w depresję, Praca z umiarem jest bardzo dobra w chorobie bo psychika w takiej sytuacji jest bardzo ważna. Dzieci i praca to moje motywatory a zarazem zabijacze czasu, który zmarnowałabym na myśleniu, które i tak wiele by nie zmieniło. Znając swoje życie wiem, że im więcej ma się wolnego czasu tym mniej się zrobi, im więcej obowiązków tym więcej się ma czas na wszystko i chęci do tej pracy.

Nigdy nie mieliśmy w domu telewizora i uważam, że bardzo dobrze bo on doprowadziłby do tego, że nie bylibyśmy twórczymi ludźmi i chętnymi do pracy, a praca to pasja a nie przymus w naszym przypadku. Jeśli telewizor nam dyktuje, że mamy go oglądać bo jest tam tyle ciekawych rzeczy to nie dość, że jesteśmy jego niewolnikiem to nasze życie wydaje nam się mniej ciekawe niż to w telewizorze i że my nie potrafimy tak idealnie żyć jak ludzie oglądani, co nie oznacza, że nasze życie może być jeszcze bardziej ciekawsze i można by było o nas też nakręcić niezły program. Dodatkowo stajemy się ludźmi bardziej biernymi i obojętnymi oraz rozleniwionymi. A po kilku takich dniach to już zupełnie nic się nie chce. Człowiek musi być ciągle w jakimś ruchu i coś musi się dziać aby można było powiedzieć o sobie, że na prawdę się żyje. Nawiązuje do tego, że w chorobie nie można stanąć i zaczynać nowe życie w chorobie. Trzeba żyć jak do tej pory oczywiście robiąc wszystko co możliwe aby wyzdrowieć. Nie stwarzać sobie atmosfery smutku, że jestem chora ale przyjąć ją jako kolejny towarzysz naszego życia, trochę trudniejszy do zniesienia niż inni domownicy ale każdy ma jakiś krzyż. Albo ma chore dziecko, albo ma kredyt nie do spłacenia, albo problemy w rodzinie albo śmierć małżonka ( jak to dziś przeżyliśmy tragiczną śmierć sąsiada) albo tysiące innych problemów, o których nie mamy pojęcia. Praktycznie w każdym domu takie dramaty są i trzeba przyjąć taki jaki został nam dany bo pewnie byśmy się nie zamienili z nikim na inny. Pracuję do dziś i nie zamierzam jej zakończyć, będę rozwijać to co zaczęłam bo nie po to żyję żeby umrzeć za życia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *