Ze szpitala pojechałam do siostry aby tam dojść do siebie po tym bardzo wyczerpującym okresie. Byłam bardzo słaba, ciężko było mi wsiąść do samochodu i dojechać do siostry. Byłam trochę przerażona, że w tym stanie będę w domu, już bez opieki lekarzy. Nie wiedziałam jak będzie mój stan się polepszał. Siostra przygotowała mi osobny pokój z dzwonkiem, którym mogłam zawołać kogokolwiek aby przyszedł mi pomóc. Świadomość samotnego pobytu w pokoju i zupełnej ciszy była dla mnie koszmarem. Człowiek nie wie czy ktoś w razie czego jest czy nie, czy ktoś mnie słyszy czy nie. Nadal nie chodziłam samodzielnie, nie szłam sama do toalety, trzeba było mi pomóc wstać. Ta świadomość bezradności i skazania na pomoc innych była okropna. Czułam się jak kłoda. W środku psychika nie wytrzymywała tego, że nie wiedziałam kiedy będę leczona, może za tydzień może za miesiąc a może jeszcze później. Prosiłam już o organizację prywatnego naświetlania bo myślałam, że zwariuje. Każdy mówił „cierpliwości” – ale to słowo nic dla mnie nie znaczyło ponieważ nie jest ono konkretnie, nie odpowiada na pytanie : ile czekać ? Jak mam termin to ustawiam swoją cierpliwość do jakiejś granicy ale jeśli nikt nic konkretnego nie mówi to cierpliwość tylko rozdrażnia, oznacza nieskończoność.
Nadal towarzyszyły mi bóle głowy, robiliśmy zimne okłady, często spałam całą noc z zimnym okładem na czole, poduszki były mokre od wody. Przy łóżku na ziemi, na materacu spał przy mnie brat lub mama. Czuwania się nie skończyły, trwały dzień i noc. Nigdy nie zostawałam sama. Moim sensem każdego dnia było jedzenie. Tak byłam wyczerpana po szpitalu, że obudziły się we mnie smaki na różne dania. Moim zajęciem było wymyślanie dań na obiad lub w ciągu dnia a między czasie przesypiałam cały dzień. Oczekiwanie na obiad było zabijaniem czasu i zajmowaniem myśli o tym. Wszyscy spełniali moje zachcianki nie patrząc na nic. Jechali do sklepu nawet tuż przed zamknięciem o 22.00 abym tylko dostała to o co proszę. Dzięki temu ja czułam się najedzona i psychicznie lepiej, że organizm dostaje to co się domaga a równoznacznie szybciej dochodzi do siebie. Efekty były widoczne z dnia na dzień. Okazało się, że ten czas oczekiwania był mi potrzeby aby odzyskać siły i dojechać do Gliwic na zabieg.
Cały czas czekałam na informacje od pani doktor kiedy będę mogła przyjechać. Okazało się, że kolejny raz muszę przyjechać aby wykonać badania, które dopiero będą poddane kwalifikacji, czy w ogóle guzy mogą być naświetlane pod wzgl. rozmiaru. Brat Grzegorz jakimś cudem zorganizował mi prywatny przejazd karetką do szpitala w Gliwicach. Była to jedyna możliwa opcja dostania się tak daleko w moim stanie. Zrobiono mi maskę, tomografię i rezonans i pozostało mi znowu czekać na informacje co dalej. Za tydzień pani doktor poinformowała nas, że przeszłam pozytywnie kwalifikacje ale ze wzgl. na brak miejsc na oddziale nie wiadomo kiedy będę mogła być naświetlana. Ta wiadomość znów podcięła ni skrzydła, mój organizm zaczął się buntować i bronić, jednego dnia dostałam takie drgawki, że pięć kocy i kołder nie pomogło aby mnie rozgrzać. Psychika zaczęła się bronić, mój organizm ogarnęła zimnica. Ile jeszcze będę czekać w tej nie do zniesienia ciszy….
Z dnia na dzień oczekiwałam informacji kiedy nadejdzie wiadomość o terminie a między czasie dochodziłam do sił. Po tygodniu dostaliśmy informacje, ze za 1,5 tygodnia będę mogła przyjechać na pierwsze naświetlanie. Wyznaczono mi 5 sesji w ciągu 2 tygodni. Miałam przyjechać do szpitala i zostać tam przez ten okres ze wzgl. na mój zły stan. Pani doktor załatwiła mi pobyt w innym szpitalu,w Knurowie, gdzie były wolne miejsca. Karetka miała mnie dowozić na zabiegi. Musiałam przetrwać ten trudny czas do tego terminu. W normalnym trybie musiałabym czekać miesiąc. Dzięki interwencji rodziny udało się wszystko przyśpieszyć.
U siostry dom tętnił życiem… trójka małych dzieci, trójka nianiek, ja, brat, mama, ciocia, siostra i jej mąż plus ciągle osoby odwiedzające i pracownice firmy i klienci. Trwało to ok 2 tygodni. Zamieszanie jak nigdy. Wszystko było ważne. Między czasie moje wyjazdy do Gliwic, lekarzy w Rzeszowie itp. Jakoś to wszystko się ogarnęło choć było bardzo trudne. Nadszedł czas wyjazdu ….