Wiara czyni CUDA ! Zawierzenie się w 100% Panu Bogu to klucz do zdrowia. Jedynie On decyduje co z nami będzie. Czuje i wiem, że bez takiej postawy już dawno choroba by mnie zniszczyła
Moje wyjazdy po szpitalach traktowałam do tej pory jako rozrywka bo tylko w taki sposób mogłam się sama wyrwać z domu nie mając dzieci na głowie. Zawsze w trakcie wyjazdów poznawałam nowe osoby. Mogłam zając się tylko sobą i mieć czas dla siebie. Podeszłam do mojej choroby trochę z lekką ręka nie dowierzając w to wszystko co się dzieje. Czasami miałam wrażenie, że to wszystko to jedna wielka pomyłka, w sumie to do dziś tak myślę. Nigdy nie przyjęłam choroby do siebie i nigdy nie popadłam w pesymizm lub w załamanie. Cały czas myślę pozytywnie, że muszę żyć i nie ma innej opcji. Robię wszystko co mogę, nie poddaję się więc muszę być zdrowa.
Zawsze z modlitwie „Ojcze Nasz” powtarzałam jak mantrę „bądź wola Twoja” i dlatego teraz zgodziłam się na wszystko, cokolwiek to będzie. Czuję spokój, że zajmuje się mną najlepszy Lekarz. Jeśli moim lekarstwem będzie śmierć to tak będzie pewnie dla mnie najlepiej, jeśli życie to cudownie, ale będzie to dla mnie nowe życie. Już zmieniło się moje myślenie i podejście do życia a przede wszystkim podejście do śmierci, która może każdego z nas zaskoczyć z dnia na dzień. Zawsze wydawało mi się, że jestem niezniszczalna, że mi nic nie może się wydarzyć – a jednak. Śmierć jest naszym codziennym towarzyszem, który nie wiadomo kiedy się do nas odezwie.
Dostałam drugą szansę na życie, w którym mam patrzeć więcej na siebie, żeby dobrze je przeżyć sama ze sobą a nie dla wszystkich, których i tak nie zadowolę. Myślenie wciąż o innych niszczy nasze życie, które mamy tylko jedno a jak odejdziemy to i tak nikt nie będzie roztrząsał co nas tak na prawdę zniszczyło. Uczę się życia z dnia na dzień i realizuję swoje marzenia i pragnienia. Nie myślę, że ciągle mi szkoda pieniędzy na to czy na tamto. Nawet najdrobniejsze rzeczy sprawiają nam radość i ciągłe ich odwlekanie pociąga nas w dól a nie w górę. Takie odwlekanie może doprowadzić do tego, że przeżyję to życie ciągle czekając, a nigdy nie doczekując tego, o czym zawsze marzyłam.
Mam ciągłe wrażenie, że Pan Bóg sprawdza moją wiarę, czy jest ona mocna czy słaba. Na ile jestem w stanie się mu powierzyć, jak bardzo mu ufam i wierzę w jego moc. Mam również wrażenie, że ta choroba to taka wielka próba dla mnie.
Czuję również potrzebę opisania tego dla wszystkich, którzy na siłę szukają pomocy wszędzie, zapominając o tym, że nasze życie jest wyłącznie w rękach Pana Boga, czego jestem świadkiem. Oczywiście trzeba działać i szukać pomocy wszędzie ale pierwszorzędnie musimy naszą sytuację powierzyć Jednemu. Byłam przypadkiem beznadziejnym, rokującym na 3 miesiące życia a na dzień dzisiejszy jestem przypadkiem nadzwyczajnym, zadziwiającym lekarzy i wszystkich wkoło, którzy widzieli mój stan na początku.