Pierwsze objawy czerniaka złośliwego


Choroba / środa, 26 grudzień 2018

Czas oczekiwania na Miłosza był trudny ponieważ trzecia ciąża jedna po drugiej bardzo wyczerpała mój organizm. Ale pomimo wszystko cieszyliśmy się na przyjście kolejnego dziecka. Ciąża przebiegała idealnie jak wszystkie nic nie przemawiało za tym, iż coś zagraża mi lub Miłoszkowi. Dlatego spokojnie oczekiwaliśmy narodzin.

Trzy miesiące przed porodem, dokładnie w marcu 2018r. zaczęły się pierwsze objawy. Zaczęło się od bólu głowy, który towarzyszył mi codziennie, nigdy wcześniej nie miałam takich problemów. Lekarz rodzinny stwierdził, że to zatoki dlatego też zaczęłam się leczyć. Wzięłam 3 antybiotyki, które niestety nie podziałały oraz płukałam zatoki różnymi specyfikami aby czym prędzej zakończyć problem. Niestety nic nie zadziałało. Objawy nasilały się tym, iż czułam ogromne ciśnienie idące do głowy po tym wymioty i zaburzenia wzroku polegające na tym, że obraz był połamany jak rozbite lustro. Patrząc na kogoś widziałam jego jedno oko było u góry drugie u dołu, cała twarz była połamana. Widok był przerażający. Nie byłam w stanie rozpoznać dokładnie twarzy sąsiada z zza płotu ( ok. 3 metry odległości). Pomimo tego ciągle jeździłam za kierownicą nie zdając sobie sprawy z zagrożenia. Cały czas myślałam, że to na pewno przejdzie i to nic poważnego.

Pewnego dnia dostałam zaproszenie od cioci na koncert Ani Dąbrowskiej do Filharmonii Podkarpackiej w Rzeszowie. Długo się nie zastawiając zgodziłam się, że przyjadę, tym bardziej, że czułam, że wreszcie troszkę odpocznę i oszukam chorobę i poczuje się chwile lepiej a atak na pewno mnie nie zaskoczy podczas koncertu. Do Filharmonii dojechałam ale zaraz na parkingu zaczęły się objawy. Czekałam na dziewczyny, które miały dojechać ale ciężko było mi ustać na nogach, musiałam siedzieć w samochodzie mając nadzieje, że objawy szybko ustaną i na koncert pójdę już bez nich. Dziewczyny przyjechały. Wspomniałam im o moich problemach ale nie przejmując się wiele poszłyśmy na koncert, który był świetny. Niestety podczas niego dwókrotnie miałam atak 🙁 nic nikomu nie mówiłam, siedziałam i zamykałam oczy czekając aż minie. Niestety głośność i migające światła nie pomagały mi w powrocie do spokoju a wręcz przeciwnie. Nie mogłam też wydusić do dziewczyn słowa , z resztą pewnie chciałyby mnie wyprowadzić z sali a ja nie byłam w stanie się ruszyć ani im tłumaczyć czegokolwiek. Wolałam przeczekać mając nadzieję, że drugi raz się to nie powtórzy. Niestety zbliżał się koniec koncertu a drugi atak dał się we znaki. Nie mogłam się doczekać żeby ten koncert się już zakończył, a jak na złość dla mnie publiczność domagała się bisów, z resztą jak na każdym koncercie. Wszyscy stali i bili barwo, jedynie ja siedziałam na fotelu myśląc tylko o tym żeby jak najszybciej wyjść ponieważ migające światła i mocny bas rozdzierały mi głowę.

Pomimo tego nadal pracowałam zawodowo. Prowadząc salon ślubny nie mogłam powiedzieć klientce żeby poczekała bo choruje. Musiałam oddać wszystkie suknie przed terminami ślubów wszystkich klientek czyli przygotować je idealnie do odbiorów i zorganizować wszystkie spotkania przed moim porodem. Zabezpieczyłam się, że oddałam suknie nawet te, które były na kolejne miesiące po porodzie. Pracy było sporo a do tego jeden incydent przyczynił się do dość silnego stresu przed Świętami Wielkanocnymi, gdy jedna z sukien opóźniała się z przyjściem a termin ślubu klientki był krótki.

Zaczęły się wyjazdy do szpitali w Rzeszowie, zaczęliśmy od szpitala na ul. Rycerskiej, gdzie byłam prowadzona przez lekarza ginekologa oraz planowałam tam kolejny poród. Niestety przekierowano nas z tego szpitala do innego ze wzgl. na to, iż szpital nie posiadał specjalistów neurologów bo nie ma takiego oddziału w tym szpitalu. Pojechaliśmy na ul.Lwowską, gdzie przebadano mnie neurologicznie i nic nie stwierdzono, po czym wypuszczono mnie do domu. Kolejne dni niczym się nie różniły od poprzednich, ból głowy, ciśnienie w głowie, wymioty i coraz gorze widzenie. Wybrałam się do lekarza rodzinnego aby ten dał mi skierowanie do lekarza laryngologa, niestety lekarz uśmiał się ze mnie słysząc o moich dolegliwościach, mówiąc „ I co ? Przestraszyła się pani? :)” przypominam, że byłam w ciąży i stan zagrożenia był podwójny. Wyszłam od niego z niesmakiem. Nie otrzymałam żadnych skierowań. Po kilku dniach nie odpuszczając udałam się do innej pani doktor w tym Ośrodku Zdrowia i na szczęście ta pani doktor skierowała mnie nie tylko do laryngologa ale i na kolejne szczegółowe badania do szpitala Świętej Rodziny w Rudnej Małej. Lekarz laryngolog po szczegółowych badaniach nic nie stwierdził. W szpitalu zrobiono mi kolejne bardzo szczegółowe badania neurologiczne oraz badania krwi, które również nic nie wykazały. Dostałam informację, iż powinnam zrobić tomografię głowy ale niestety ciąża jest wykluczeniem do tego typu badań. Kazano mi czekać do dnia porodu …… nie wspominając o tym, iż mogłabym zrobić rezonans magnetyczny, który wykazałby nieprawidłowości a nie jest przeciwskazaniem przy ciąży. I tak czekaliśmy do dnia porodu, między czasie przez ok miesiąc dolegliwości ustały.

Niestety przy zbliżającym się terminie porodu objawy powróciły z jeszcze większą intensywnością. Dochodziło do tego, że przy ataku ciśnienia do głowy, który trwał kilka minut otwierając oczy widziałam białą kartkę. Wtedy ogarniało mnie przerażenie, że tracę wzrok ! Wolałam szybko zamknąć oczy żeby nie patrzeć nie widząc nic. Zaczęła się szybka akcja, dzięki czujności siostry, która przechodziła wiele trudnych szpitalnych spraw wiedziała, że trzeba szybko działać i wzywać karetkę. Ja do końca nie byłam przekonana do tego ponieważ czułam, że jestem w stanie przejść te objawy i mając przekonanie, że to na pewno minie, że to tylko krótki epizod, który lekarz szybko załatwi dając odpowiednie leki. Co mi mogło być , skoro zawsze byłam zdrowa …. ? Ja nigdy nie byłam w szpitalu na nic oprócz porodów. Jechałam z myślą, że lekarze mnie zbadają, wyleczą i spokojnie urodzę dziecko – ale niestety tak nie było.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *